Opowiadanie 5

        Pewnego razu trenowaliśmy strzelanie „trap” na prowizorycznej strzelnicy na terenie Toru Wyścigów Konnych w Sopocie. Udział w tym treningu brali: Tadeusz Barański, Konstanty Radziwiłł i ja. Strzelaliśmy serie po 20 rzutków i osiągaliśmy przeciętnie około 80 na 100 możliwych. Właśnie Barański skończył strzelanie serii, gdy nadszedł Niemojewski. „Czy mogę spróbować? Już chyba 15 lat nie strzelałem do rzutków” – powiedział. Dałem mu starego boka – Merkla kal.12. Obsługujący maszynę zaczął miotać rzutki. Konrad trafiał pierwszym strzałem, patrzyliśmy zachwyceni, wreszcie skończył. Wykonał 90 na 100. Był On pomimo braku treningu znacznie lepszy od nas. Jeszcze kilkakrotnie kibicował nam na różnych polowaniach. Czasem wziął strzelbę do ręki, by oddać piękny, wirtuozowski strzał.
      
Pewnego jesiennego wieczoru poszedł do kina „Bałtyk” w Sopocie na amerykański western. Lubił On westerny, bo i tam była przygoda, konie, twardzi ludzie i strzelcy wirtuozi. Podczas wyświetlania filmu poczuł się źle, zasłabł i zmarł nagle.
      
Odszedł na zawsze do „krainy wiecznych łowów” człowiek wielkiego serca, przyjaciel ludzi i psów myśliwskich. Kochanek głuszy leśnej, wielki myśliwy i znakomity strzelec wirtuoz. Osierocił i pogrążył nas wszystkich w wielkim bólu i smutku.

Ignacy Żagiell – Opowiadania, 1978