Psy zaatakowały, dzik ostro ruszył i dziczym truchtem wypadł na linię obok mego stanowiska. Błyskawicznie strzeliłem z rzutu. Dzik zaznaczył strzał, lecz poszedł dalej. Psy poszły kawałek za zwierzem, lecz potem otrąbione przez łowczego, wróciły do myśliwych. Za zgodą prowadzącego polowanie poszedłem za rannym dzikiem, który lał farbą na dwie strony. Szedłem świeżym tropem. Dzik wlókł się wolno. Farbował coraz więcej, często się pokładał i odciskał na śniegu jakby krwawe pieczęcie. Posuwałem się bardzo czujnie, gdyż musiałem się liczyć z ewentualnym atakiem rannego odyńca. Dzik szedł coraz wolniej i kładł się coraz częściej. Byłem dobrej myśli, dojdę go na pewno. Chwilami widziałem, jak z oddali migał poprzez okiść śnieżną. Na strzał ciągle było za daleko. Wtem las się skończył, przede mną było pole. Przyśpieszyłem kroku, licząc na pewny strzał na czystym. Już go widziałem dokładnie, był to olbrzymi jak szafa odyniec, czarny jak kruk, z najeżonym wysoko chybem. Nie ujdzie mi, pomyślałem sobie. Złożyłem się do strzału, ale w momencie, kiedy chciałem nacisnąć spust, kolosalny dzik wpadł niespodziewanie w łan wysokiego, dojrzałego żyta. No, myślę sobie, wszystko przepadło, ujdzie mi teraz zbożami. Zwiększyłem szybkość i wpadłem za nim do żyta. Widziałem tylko, jak czarnuch migał mi między kłosami. Ech, niedoczekanie twoje, pomyślałem i zacząłem celować poprzez żytnią słomę.
Słuchaliśmy tego opowiadania z zapartym tchem. Raptem Jan Chrzanowski zaczął chrząkać i kręcić się na krześle jak na rozżarzonych węglach. „Chwileczkę, panie prezesie, bardzo pana przepraszam, ale – jak to właściwie było? Kopne śniegi, tęgie mrozy, krwawe pieczęcie na śniegu, a tu raptem – dojrzałe żyto?” – powiedział. Na te słowa prezes stropił się nieco, ale wnet odzyskał równowagę i poprzedni rezon. „A cóż w tym dziwnego – rzekł – że żyto i to dojrzałe. Przecież pole, o którym mowa, należało do PGR-u. Wiadomo zaś, że część zboża w PGR-ach zawsze z różnych powodów zostaje na zimę nieskoszona. Tak też było i w tym wypadku. […]
Ignacy Żagiell – Opowiadania, 1978